niedziela, 19 czerwca 2016




Razem damy radę...



Dziś chciałam się pochwalić, że mój synek ukończył pierwszy w życiu bieg J 
i choć udział był przeznaczony dla dzieci powyżej 5ciu lat (on ma 4) naprawdę super dzielnie sobie poradził...nawet jeśli czasem oznaczało to, że mama musiała wziąć go ’’na barana’’ .

Oj nie powiem dla mnie były to ciężkie 4 km... musiałam znajdować ciągle to nowe ‘’motywatory’’ bo moje dziecko wielokrotnie chciało zawracać z trasy twierdząc, że już dość.

Tak więc kłamstwa w stylu ’’jeszcze trochę’’, ’’już słyszę okrzyki na mecie’’ bądź ’’jesteśmy najlepsiJ’’ (choć to ostatnie to w sumie prawda) padały z moich ust co kilka minut.

A bieganie z 18 kg obciążeniem na plecach, które swoją drogą (o ironio!!!) wola ‘’mamo szybciej!
dasz rade’’nie należy do najłatwiejszych.

Najważniejsze, że razem daliśmy radę nawet jeśli przekroczenie mety wyglądało jak poniżej J
bo mój Uparciuch stwierdził tuż przed samym końcem, że dalej nie biegnie...nie pomogły tłumaczenia, że przecież to tylko jeszcze kilka kroków...i koniec



Co najlepsze zaraz po zakończeniu biegu siły synkowi wróciły i szalał jeszcze przez ponad godzinę na dmuchanym zamku i trampolinie.
Nieskończone są zasoby energii u dzieci!

Mnie duma rozpiera, że nam się udało i że zaryzykowaliśmy, bo przyznam szczerze, że miałam obawy i zastanawiałam się, czy jednak nie zrezygnować ze startu.

I to kolejny dowód, że warto zaryzykować..bo teraz mamy cudowne wspomnienia i olbrzymią satysfakcje.

wtorek, 14 czerwca 2016





Strach..opanuj go


Nie wiem, czy też tak czasem macie, że nawet najmniejszą rzecz urasta do rangi wielkiego problemu.

Czasem dzieje się we mnie coś co porównałabym do paniki…nie umiem obiektywnie spojrzeć na konkretną rzecz, wydaje mi się ona nie do przejścia, ogarnia mnie poczucie lęku, że nie dam rady, że mnie to przerasta…

Oddech zaczyna przyśpieszać, krew buzuje w głowie a ja nie wiem, czy płakać, krzyczeć a najchętniej to bym w takiej chwili przykryła się kołdra i zniknęła.

Trudno czasem o obiektywne spojrzenie jeśli w grę wchodzą emocje i uczucia.

Trudno też zapanować nad sobą, gdy w koło tyle się dzieje, ciągle ktoś coś chce aTy właśnie przeżywasz wewnętrzne rozterki.

Ja niestety mam problem z oddzieleniem emocji od problemu, trudno mi spojrze z boku na sprawę, która w danej chwili jest trudna. A wewnętrzny narastający strach w tym mi absolutnie nie pomaga.

Uczę się radzić sobie z tym stanem i choć nie zawsze jest łatwo wydaje mi się, że jestem na dobrej drodze J

Mam kilka metod, które pozwalają mi się uspokoić, pokonać wewnętrzny niepokój i strach.
Poniżej pokrótce opisałam w jaki sposób staram się pokonać ogarniający mnie lęk, może komuś z Was się przyda :)choć oczywiście życze Wam jak najmniej stresujących sytuacji.

środa, 8 czerwca 2016



Czas na piknik!



W Danii lato w pelni. Slonce prazy codziennie, wiec usmiech samoistnie pojawia sie na mojej twarzy. Tak zdecydowanie jestem uzalezniona od slonca i morza!

Cudownie jest kazdy weekend spedzac nad morzem.
Mieszkajac w Warszawie potrzebowalam ok 5 godzin (hmm..chyba nawet wiecej),aby dostac sie na wybrzeze, teraz zajmuje mi niecale 30 min J
Juz chyba kiedys pisalam, ze to wlasnie dostep do morza przewazyl o decyzji, by zostac w Danii na dluzej.
Po jednym dniu na plazy jestem zrelaksowana, wypoczeta i opalona jakbym spedzila tydzien w Turcji badz Grecji! Mozna smialo powiedziec, ze w kazdy weekend jestem na wakacjach.
Tak, tak wiem w tej kwestii jestem szczesciara, wystarczy ze spakuje koc, krem z filtrem, kapelusz i oczywiscie koszyk piknikowy i jade.
Puszczam muzyke na full i za chwile wsluchuje sie w szum fal i wrzaski  kapiacych sie dzieciakow ...a wracajac do muzyki to ostatnio non stop slucham hitu Coca Coli -taste the feeling-wszyscy w moim otoczeniu chyba maja dosc oprocz mnie.
Ale co tam, sprawia mi to duza frajde, nastraja pozytywnie i teledysk tez ma fajny-co z tego ze za Coca Cola generalnie nie przepadam-wole kawe lub zielona herbate:P
 
 
W zwiazku z tym, ze sporo czasu spedzamy ostatnio poza domem postanowilam opisac Wam nasze piknikowe menu. Oprocz wody (ewentualnie soku) i kawy w termosie zabieramy zawsze ze soba :
  • owocowe szaszlyki (czyli owoce nabite na patyczki co jest bardzo wygodne szczegolnie jak w okol jest mnostwo piachu)sa to najczesciej banany, jablka, truskawki i jagodki
           (je niestety ciezko nabic na patyczek, ale mam juz wprawe- uzywam wykalaczek),
  •  tortille na zimno (w zaleznosci  od tego co mam w lodowce, badz na co mamy ochote-czesto inspiruje sie przepisami z inernetu- ostatnio korzystalam z tej strony- tortilla)
  • drozdzowe buleczki. To wlasnie one sa najwiekszym hitem i powiem szczerze, ze nie nadazam z ich produkcja:)
  • i oczywiscie super humor i wesole towarzystwo