poniedziałek, 30 maja 2016


Kochaj siebie......


Ciągle się uczę...każdego dnia staram się odkrywać coś nowego, przełamywać swoje strachy i lęki.

Uczę się doceniać to co mam, cieszyć się każdego dnia i nawet w codziennej rutynie odnajdować pozytywy. A przede wszystkim ufać sobie.

 Wiem, wiem możecie powiedzieć, że to takie banalne co pisze..może i tak. 

Ale czy mimo wszystko nie jesteśmy szczęściarzami?!
Przecież to od nas zależny jak wygląda i wyglądać będzie nasze życie. Im mocniej sobie to uzmysławiam tym bardziej niesamowite mi się to wszystko wydaje. Bardzo długo nie walczyłam o swoje szczęście, wierzyłam, że to co mnie spotyka to ‘’przeznaczenie’’, ‘’przypadek’’, ‘’działanie: losu, pecha bądź sił wyższych’’…ale nigdy nie myślałam, że to przede wszystkim JA mam na to wszystko wpływ. To JA decyduję, że  to MOJE myślenie odgrywa w tym procesie niezwykle ważną rolę. Musiało sporo czasu upłynąć, musiałam przeżyć dużo zarówno pozytywnych jak i negatywnych sytuacji by w końcu zrozumieć tę właśnie banalną zależność-to jest moje życie i to JA nim steruję ! Sztukę sterowania życiem dopiero powoli poznaje. Często łapię się na tym, że z chęcią znów bym zrzuciła na kogoś odpowiedzialność, oddała ster, pozwoliła sobą kierować.
Długo się zastanawiałam skąd u mnie taka potrzeba…i w końcu zrozumiałam! W naszej kulturze od maleńkiego my dziewczynki, dziewczyny, kobiety słyszymy, że bez faceta jesteśmy ‘’wybrakowane’’, "niepełne'', ''nieatrakcyjne''. Tłuką  nam do głowy, że musimy czekać na ‘’księcia z bajki’’bo dzięki niemu przemienimy się z ropuch w księżniczki.
Żeby była jasność nie mam nic przeciwko temu by kobieta spełniała się w tych społecznych rolach (sama z resztą je pełnie) i była szczęśliwa, ale buntuję się na to by rolę kobiety w społeczeństwie w XXI wieku upraszczać tylko do żony, matki, gospodyni bądź  seksbomby.

wtorek, 24 maja 2016


Ćwiczymy razem...

Ostatnio staram się zachęcać mojego Łobuziaka do aktywności fizycznej.
Oczywiście nie jestem w stanie dorównać mu energią, ale chciałam by te jego ''wygłupy'' i ''wariacje'' przerodziły się w miłość do sportu.
Tak więc zainspirowana poniższym filmem postanowiłam, że zakładamy strój do ćwiczeń i jedziemy na stadion biegać

How This Super Fit Mom Uses Her Daily Routine with Children for Working Out

No cóż na filmie dzieciaki super współpracują z mamą...w realu niestety tak cudnie to nie wyglądało:) co nie oznacza, że bylo źle....wręcz przeciwnie, wybawiłam się za wszystkie czasy!
Samo stwierdzenie, że '' idziemy na trening'' było dla mojego synka mocno nobilitujące i powtarzał je z wielką dumą. Zakładanie stroju sportowego i butów także było należycie celebrowane.
Rownież po ćwiczeniach pełen dumy mówił ''ale cieżki trening zrobilismy, jak prawdziwi sportsmani''
Początkowo jednak zamiast biegać w okół stadionu (jak to sobie naiwnie zalożyłam) biegałam za Łobuzem, wspinałam się na wszystko co możliwe, bądż stałam i wołałam
 ''wolniej... uwazaj...!!!.. tam nie wchodź''...znacie to ? pewnie tak :)
Wow... a raczej uff...w końcu udało nam się przebiec dwa okrążenia..ale Młody stwierdził, że to jest nudne.
Tak więc musiałam zrezygnować z treningu biegowego na rzecz wytrzymałościowego...
Wyluzowałam i postanowiłam poczuć się jak dziecko, czyli bez spiny i planu treningowego podążać za wyobraźnia mojego dziecka. Efekt  przerósł moje oczekiwania:)
Byly zapasy na trawie, podskoki w piachu, podciągania na drażku, biegi po rownoważni i ruchomym mostku ..uff  po godzinie takich ogólnorozwojowych ćwiczeń byłam padnięta bardziej niż po 10 km biegu.
Obydwoje byliśmy zachwyceni.
Dwa dni później wróciliśmy na ''trening''  już nie sami bo z przyjacielem mojego dziecka i jego mamą...Młody uparł się, że musi mu pokazać jak się ''naprawdę'' trenuje..tego co się działo na stadionie nie sposób opisać- 200% nieokiełznanej enegii.
Nasze treningi stadionowe chyba wejdą na stałe do naszego harmonogramu-tym bardziej, że zanaleźlismy super kompanów -Anatona i jego mamę.
Wiem, że te nasze zabawy zaprocentują i poprzez mój przykład Młody będzie aktywnym człowiekiem, kochającym sport i aktywność na świeżym powietrzu.
Bo dzieci uczą się przez obserewacje -I'm watching you, Mom
Patrzą na nas każdego dnia-nie zapominajmy o tym :)

środa, 18 maja 2016





Dogonic marzenia!


ok18 km biegu .)
Musze sie Wam pochwalic, ze udalo mi sie osiagnac cos co jeszcze pol roku temu..ba nawet kilka miesiecy temu wydawalo mi sie niemozliwe.
Tak, tak przebieglam polmaraton w Helsinkach (Helsinki City Run) !!!
Nie umiem nawet wypowiedziec jak bardzo jestem szczesliwa, dumna, zachwycona ..(oj lista epitetow jest dluga:)
Pokonalam strach, pokonalam fizyczne i mentalne ograniczenia i przede wszystkim udowodnilam sobie ze moge naprawde duzo. Wystarczy tylko badz az (!) wyznaczyc sobie cel i do niego dazyc...
i jak to mowia  znawcy tematu '' potem juz jakos leci ''
Zawsze mialam problem z systematycznoscia i z wyznaczaniem sobie konkretnego celu, wiec zrozumcie jak duza jest moja radosc :)
Mimo  potkniec, gorszych dni i czasem mysli w stylu ''po cholere mi to'' -udalo mi sie!
Satysfakcja jest mega olbrzymia tym bardziej, ze pobieglam zacznie lepiej niz sobie zalozylam .
Ha ha to sie soba tu pozachwycalam, ale musicie mi wybaczyc bo jak juz wspomnialam w jednym z postow ucze sie zdrowego egoizmu i milosci do siebie, wiec zamierzam siebie chwalic jesli na to zasluguje (publicznie tez).
Ten bieg byl dla mnie wyjatkowo wazny rowniez z innych powodow (o ktorych nie bede tutaj pisac).
Zamknal on pewien rozdzial w moim zyciu i otworzyl kompletnie nowy. To byl czas wspomnien,  nadziei i waznych rozmow z bliskimi mi osobami .
Ta data jest i bedzie dla mnie pewnym symbolem. Symbolem nieograniczenia, nowych mozliwosci i wolnosci.
Tak! zdecydowanie zasluzylam na medal-swoja droga moj pierwszy w biegowej rywalizacji :)



 A teraz pora znalezc sobie kolejny, rownie duzy cel...dziekuje za wszystkie zacisniete kciuki-daly  mi mega moc!Caluje!

sobota, 7 maja 2016







Duńska gościnność....


do Danii zawitało lato. Pogoda przepiękna,wiec zachęca do wszelakiej aktywności na świeżym powietrzu. Tym bardziej, ze 5 maja jest dniem wolnym od pracy i Duńczycy świętują zniesienie niemieckiej okupacji (besættelsen af Danmark 1945).
Tego dnia odbył się  Eventyrløbet, czyli bieg publiczny w którym wzięło udział 20 000 osób.
Oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć :)


Potraktowałam ten bieg jako sprawdzian swojej formy przed półmaratonem a przy okazji tak
 ''po babsku''chciałam sprawdzić strój w którym zamierzam wystartować 14 maja.
Atmosfera była cudowna. Rzeka biegnących ludzi nie miała końca.
Słonce prażyło niemiłosiernie, na szczęście na biegowej trasie ustawione były punkty z woda - i chociaż to było ''tylko'' 10 km organizator zadbał o to byśmy poczuli w mięśniach "ten" dzień.
Ilość i wysokość wzniesień była dość liczna, upał naprawdę spory, wiec przy kolejnej ''górze'' większość biegaczy po prostu szla a nie biegła. Ja ambicjonalnie podeszłam do tematu,  wiec starałam się trzymać tempo, ale po 5 km czułam dość spore zmęczenie a raczej bardziej pragnienie-na szczęście olbrzymi napis VAND (czyli woda) od razu przywrócił mi siły!
ACH  jak cudownie było oblać się lodowatą woda i biec dalej! od razu wróciły siły wiec do mety biegłam już jak na skrzydłach :)

radość po biegu