Przyjaźń to siła...
Święta to czas spędzony z najbliższymi. I chociaż w tym czasie odwiedza się przede wszystkim rodzinę bliższą i dalszą dla mnie osobiście jest to przede wszystkim czas spędzony z ludźmi których kocham.
Zawsze buntowałam się przed wielogodzinnymi wizytami u cioć czy wujków, których w ogóle nie znałam. Na szczęście ten etap mam już za sobą i naprawdę w tym roku odetchnęłam z wielką ulgą. Nigdy nie rozumiałam i chyba już nie zrozumiem, czemu zmusza się kogoś do spędzania czasu z ludźmi których po pierwsze moja osoba kompletnie nie interesuje, a po drugie nie liczy się dla nich jakość spędzonego razem czasu, tylko ilość. Bo jak wytłumaczyć fakt, że niezależnie, czy siedzę przy stole 3 czy 5 godzin zawsze spotykałam się z wyrzutem, że za krótko. Mimo, że nikt przez te kilka godzin w ogóle na mnie nie zwracał uwagi..dopiero przy wyjściu robiło się ożywienie ''ale jak to, już? '', '' ale dlaczego tak szybko?''.
Ktoś może mi powiedzieć, że są pewne zasady, konwenanse...może i tak, ale ja od jakiegoś już czasu nie chcę robić czegoś wbrew sobie ''bo wypada''. Jasne, że czasem można się troszeczkę zmusić, ale ja mówię tu o pewnym sposobie bycia którego już nie toleruję. I może świąteczny czas nie jest odpowiednim momentem na tego typu wynurzenia, ale chyba właśnie w tym czasie każdy z nas powinien zweryfikować, czy przypadkiem święta nie stają się tylko przykrym obowiązkiem i czasem odgrywania ról.
Mówi się często, że ''rodziny przecież się nie wybiera''. Że trzeba ją akceptować taką jaką jest. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że rodzinę można wybrać, bo można, a nawet trzeba mieć wpływ na ludzi którymi się otacza.
Rodzina to nie tylko więzy krwi, ale (i może przede wszystkim) stan umysłu, ta cienka, niewidzialna nić porozumienia i akceptacji. To ludzie dla których jestem ważna niezależnie od tego, czy przesiedzę przy stole godzinę, czy więcej. A paradoksalnie mimo że nie jestem typem biesiadnika, czas z nimi upływa mi błyskawicznie i zawsze mam niedosyt.
Moi przyjaciele są moją rodziną. W nich mam oparcie, zrozumienie, ale też jeśli jest taka potrzeba to nie zawahają się postawić mnie do pionu. Byli i są w najważniejszych etapach mojego życia,
Większość z nich wybrałam wiele lat temu (a może to oni wybrali mnie?) i mam to szczęście, że są ze mną do dziś. Mimo upływu czasu, mimo zmian jakie w nas zaszły i mimo tego, że już nie jesteśmy dziećmi czy nastolatkami. Nasza przyjaźń dojrzewała razem z nami.
Niesamowite jest to, że możemy nie widzieć się wiele miesięcy a gdy się już spotkamy to czuję jakbyśmy widzieli się dosłownie wczoraj.
Cudownie jest powspominać beztroskie czasy, pierwsze miłości i imprezy do białego rana. Cudownie jest spędzić czas z ludźmi którzy mimo niewielu słów doskonale Cię rozumieją. Przypomnieć sobie to o czym marzyło się wiele lat temu.
Dla mnie minione święta były właśnie takim czasem. Czasem ładowania akumulatorów, rozmów do rana i poczucia, że pewne rzeczy są niezmienne. Jest to bardzo ważne i bardzo to doceniam.
Dziękuję za to że jesteście,dziękuję za ten czas i wierzę, że jeszcze wiele cudownych lat przed nami :)