sobota, 19 marca 2016



Pokonać słabość...

Powtórzę się chyba po raz kolejny, że moim sposobem na rozładowanie stresu, złości i na poprawę nastawienia do życia jest bieganie. To mój przyjaciel na dobre i złe..a szczególnie sprawdza się wtedy, gdy jest mi źle. Pomaga mi zdystansować się do problemów, złapać równowagę i pozbyć się ''gonitwy myśli", narastającej paniki że  ''nie dam rady''.
Dziś trening był mi wyjątkowo potrzebny, bo ostatnie kilka dni nie należały dla mnie do najłatwiejszych i niestety mam świadomość, że jeszcze ''trochę'' przede mną.
To, że jeszcze niedawno brałam antybiotyk i nie mogłam ćwiczyć, że moja forma biegowa mocno spadła również nie poprawiało mojego samopoczucia...Mogłam usiąść i użalać się nad sobą, nad życiem i nad wszystkim co jest niesprawiedliwe itp. Na szczęście tego nie zrobiłam.Wiedziałam jedno- muszę złożyć buty i wyjść a raczej wybiec z domu. Nie analizowałam ile przebiegnę, nie robiłam planów którędy. Chciałam po prostu ruszyć przed siebie, poczuć wolność pod każdą postacią. Pogoda była idealna. Słonce świeciło, wiał lekki mroźny wiatr. Ja biegłam, biegłam przed siebie próbując zagłuszyć krążące we mnie myśli, obawy, strach.  Próbując uciec od codzienności.
Im dłużej biegłam tym szerzej otwierałam oczy i zaczynałam dostrzegać to co mnie otacza..,
stado saren, gila z czerwonym brzuszkiem, świergoczące sikorki, kosa który z uwagą mi się przyglądał jak by chciał powiedzieć ''uśmiechnij się, zobacz jak tu pięknie!''. Złe emocje powoli rozpływały się, wyparowywały. A ja coraz uważniej wpatrywałam się w nadchodzącą wiosnę.
I paradoksalnie mimo zmęczenia udało mi się ''złapać oddech'', uspokoić i ciało i umysł.
A gdy zaczynało mi brakować sił, nagle ujrzałam siedzącego na gałęzi sokoła. Patrzył przed siebie, był tak piękny, spokojny i dumny. Dziwne, ale patrząc na tego ptaka zrozumiałam, że dam radę i pokonam wszystko.
Zapomniałam o zmęczeniu i bolących mięśniach, zapomniałam o problemach i smutkach.
Nagle dostałam nieprawdopodobny przypływ energii,  biegłam uśmiechając się do siebie ciesząc się tą chwilą, tym zmęczeniem. Żałowałam tylko, że nie miałam telefonu by zrobić zdjęcia tym wszystkim pięknym krajobrazom, które mijałam, zwierzakom i oczywiście Jemu-majestatycznemu sokołowi...a może to był jastrząb? W sumie nie istotne bo zdjęcia z pewnością by nie wyszły tak piękne jak widziałam to na żywo.Wszystkie te obrazy mam cały czas przed oczami i mimowolnie uśmiecham się gdy sobie to wszystko przypominam.
Dziś pokonałam swoje słabości, udowodniłam sobie, że jestem silniejsza niż myślałam. Wspomnienie dzisiejszego biegu chcę zachować w pamięci na długo i w chwilach zwątpienia wracać do tego dnia. Dlatego postanowiłam to opisać. 
A tak na marginesie...Dziś zrobiłam 241 % swojej normy-według mojego zegarka..a on przecież się nie myli :) 

To też mi pokazuje, że słabość można przekształcić w sukces.Trzeba tylko wziąć się w garść.
Wiem że drzemią we mnie jeszcze nie odkryte siły i wiem, że dam radę jeśli tylko będę w to mocno wierzyć ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz