środa, 24 lutego 2016


 

 

Wychodzę ze swojej strefy komfortu..

....moje wieczorne rozważania

 
 
 
''Przestań koncentrować się na tym, czego Ci brakuje, czego ktoś Ci nie dał i zacznij sam dbać o swoje dobra. 
Jakość Twojego życia zalezcy od Ciebie. Zadawaj sobie pytanie ''czego pragnę''
oraz  ''co mogę zrobić, żeby to osiągnąć'' -Kamila Rowińska
 

Zdecydowanie zbyt często zrzucam odpowiedzialność na innych. 

Zbyt często myślę ''gdybym miała to, to bym..." , lub ''gdyby ktoś mi wcześniej powiedział to, to bym nie musiała..." i tak dalej niekończąca się litania ''gdybania''. 

Najprościej zrzucić odpowiedzialność na kogoś: los, rodziców, partnera itp....ale wewnątrz siebie doskonale wiemy, że tak naprawdę to są tylko dobre wymówki. Bo przecież to my podejmujemy decyzje o zrobieniu bądź niezrobieniu czegoś. To jest nasze życie.

To, że oddajemy nasze życie w czyjeś ręce też jest naszym wyborem. Ktoś mógłby powiedzieć ''nie miałem wyboru''a ja uważam, że miałeś tylko na daną chwilę wybrałeś najlepsze dla Ciebie rozwiązanie. Za jakiś czas możesz uznać, że był to błąd, ale prawda jest taka, że zawsze wybór jest. Tak wiem, ciężko jest przyjąć takie myślenie. Sama mam do tej pory z tym problem. Łatwiej jest uznać, że się nie miało wyboru niż przyznać się przed sobą, że poszło się na łatwiznę. 

Ile razy oddałam odpowiedzialność, bo bałam się konsekwencji swojego wyboru?

wtorek, 16 lutego 2016


I can do it!...czyli rozważania o bieganiu



Choroba trochę pokrzyżowała moje plany, bo jak już wspominałam na blogu w maju mam zamiar wziąć udział w pół maratonie. Będzie to bieg zamykający pewien dość trudny etap w moim życiu. Traktuję to wręcz symbolicznie i bardzo mi zależy, żeby w tym półmaratonie wystartować.
Wiem, że jak mi się uda przebiec te 22 km to nie będzie dla mnie rzeczy niemożliwych.
 Zyskam niewiarygodna siłę, poza tym przeżyję mega przygodę.
Mój plan treningowy jest pięknie rozpisany... ha! mam nawet dwa plany - po polsku i po duńsku bo moja serdeczna koleżanka z która uczęszczam do klubu biegowego bardzo przejęła się tym, że postanowiłam wystartować na tak długim dystansie i motywuje mnie na wszelkie różne sposoby, w tym właśnie przygotowała dla mnie rozpisane treningi na każdy dzień, aż do dnia pol maratonu. Cudowna kobieta!
Dla zainteresowanych tu wrzucam trening do polmaratonu 12 tygodni  (po polsku :)

piątek, 12 lutego 2016


Raz Kotek był chory.........


Oj nie pamiętam, kiedy byłam aż tak chora..dosłownie nie byłam w stanie się ruszyć, dreszcze przeszywały całe moje ciało a z gardła wydobywał się chrypiący skrzek. W Polsce na 100% bym dostała zwolnienie lekarskie i receptę na co najmniej kilka leków.Tu lekarka kazała chorobę ''wyleżeć'' w ostateczności wziąć paracetamol. Fakt z trudem mogłam się poruszać, wiec od razu wylądowałam w łóżku..na szczęście mam całą apteczkę ''polskich specyfików''i zaczęłam leczyć się ''po swojemu'.
Oczywiście całe to chorowanie zaczęło się od mojego Malucha, który przyniósł ''to''świństwo" z przedszkola...cały weekend spędziłam przy jego łóżeczku, bo jednak z mamą najlepiej się śpi i gdy boli główka można się przytulić. W jego przypadku również lekarz stwierdził, że wystarczy paracetamol, a gdy zaczęłam dopytywać co podawać na potworny kaszel ..otrzymałam odpowiedź , ze cukierki halss. Nie powiem, mocno mnie to zdziwiło i jak już pisałam postanowiłam leczyć zarówno Młodego jak i siebie ''polskimi'' specyfikami czyli..syrop na kaszel, panadol, lek przeciw wirusowy, tamtuum verde a ja dawkowałam sobie gripex i cukierki na gardło.
W Danii na dziecko przysługuje tylko jeden dzień zwolnienia. Moim zdaniem i nie tylko (bo rozmawiałam z duńskimi mamami )to absurd, bo wiadomo, że dziecko po jednym dniu nagle cudownie nie ozdrowieje. I zaczyna się problem, kto zostanie z dzieckiem.

sobota, 6 lutego 2016


Ciągle pada..rozważania na temat pogody i nie tylko


Nie wiem czemu uważałam, że w Danii jest dużo zimniej niż w Polsce. Że zimy są mroźne i śnieżne. Niestety śniegu zimą w Danii jest niewiele za to deszczu zdecydowanie za dużo J

W związku z tym, że mieszkamy na wyspie jest tu naprawdę wietrznie i dość wilgotno. Zarówno do wiatru jak i wilgotności powietrza już się przyzwyczaiłam ..najgorsze są te częste opady deszczu. Deszcz latem jest całkiem przyjemny..niestety zimą do najprzyjemniejszych należny szczególnie kiedy towarzyszy mu zimny i silny wiatr.
Duńczycy maja na to swoje sposoby...przede wszystkim i mali i duzi chodzą tu kaloszach i  w przeciwdeszczowych kombinezonach...Śmieszy mnie to  do tej pory bo wyglądają jak teletubisie. Początkowo  trudno mi było zrozumieć, że dzieciaki ganiają tu non stop w kaloszach..ale szybciutko sama porzuciłam śliczne adidaski na rzecz topornych, ale nieprzemakalnych kaloszy. Niezależnie od stylu i mody kalosze są bardzo często częścią codziennego ’’looku’’.

 Kolejną ’’genialną’’ rzeczą są czapki kominiarki...w sumie to nic nadzwyczajnego bo sama pamiętam z dzieciństwa, że miałam taka kominiarkę, ale w Polsce jednak dzieci  częściej chodzą w ’’normalnych’’czapkach. To jednak wiąże się z ciągłą uwagą rodzica i wiecznym sprawdzaniem, czy przypadkiem uszy są zakryte a szalik dobrze okrywa szyje Malucha. Przy wietrznej i deszczowej pogodzie  ‘’kominiara’’ jest nieoceniona. Uszy i gardło są bezpieczne  i nie ma opcji  przewiania.
 Poza tym jest jedna rzecz na która zwrócili mi uwagę duńscy wychowawcy, kiedy przyniosłam szalik do przedszkola-na szaliku dziecko może się zawiesić i udusić. Hmm..dość mocna i jak dla mnie dość  kontrowersyjna teoria-tak wtedy pomyślałam..ale jak zobaczyłam szaleństwa niektórych dzieciaków od razu zmieniłam zdanie i przyznałam im  racje

poniedziałek, 1 lutego 2016


Mieszkasz w Danii to się ruszaj


Wystarczy spojrzeć na duńskie ulice by dojść do wniosku, że Duńczycy są bardzo aktywnym narodem. Po pierwsze tutaj glownym środkiem komunikacji jest rower. Ścieżki rowerowe są praktycznie wszędzie, co oczywiście zachęca do tego by korzysta z dwóch kółek. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że Polska w tej kwestii jest daleko, naprawdę daleko w tyle.  Ale co mnie tu naprawdę zaskoczyło to rewelacyjne ‘’budki na kolkach’’tzw. cykelanhænger do przewożenia dzieci. Naprawdę genialna sprawa-sama zakupiłam taka budkę dla synka i jestem nią oczarowana-on zresztą tez.

Nie ma różnicy, czy świeci słońce (budka ma wentylacje), pada deszcz czy śnieg (dach i boki są nieprzemakalne) dzieciaki podróżują do przedszkoli w takich własnie pojazdach. Jest to z pewnością oszczędność i czasu i pieniędzy a także super frajda zarówno rodziców jak i dzieci.