poniedziałek, 1 lutego 2016


Mieszkasz w Danii to się ruszaj


Wystarczy spojrzeć na duńskie ulice by dojść do wniosku, że Duńczycy są bardzo aktywnym narodem. Po pierwsze tutaj glownym środkiem komunikacji jest rower. Ścieżki rowerowe są praktycznie wszędzie, co oczywiście zachęca do tego by korzysta z dwóch kółek. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że Polska w tej kwestii jest daleko, naprawdę daleko w tyle.  Ale co mnie tu naprawdę zaskoczyło to rewelacyjne ‘’budki na kolkach’’tzw. cykelanhænger do przewożenia dzieci. Naprawdę genialna sprawa-sama zakupiłam taka budkę dla synka i jestem nią oczarowana-on zresztą tez.

Nie ma różnicy, czy świeci słońce (budka ma wentylacje), pada deszcz czy śnieg (dach i boki są nieprzemakalne) dzieciaki podróżują do przedszkoli w takich własnie pojazdach. Jest to z pewnością oszczędność i czasu i pieniędzy a także super frajda zarówno rodziców jak i dzieci.





Drugą rzeczą jaką zauważyłam po przyjeździe tutaj to mnóstwo biegających ludzi.  I nie ma tu znaczenia ani płeć ani wiek. I wiem co piszę bo w klubie w którym biegam przeważają biegacze w wieku 50+ a najstarszy klubowicz ma 75 lat i nie skłamię chyba mówiąc, że ma lepszą kondycję ode mnie:) 
Pamiętam jak kiedyś będąc na spacerze zauważyłam biegnącą mocno starszą kobietę i pomyślałam, że skoro ona biega to ja tez mogę. I tak zaczęła się moja przygoda z bieganiem. W Polsce nigdy nie mogłam się zmotywować, zawsze znajdowałam wymówki w stylu jest ciemno, mam chore kolano , jest zimno. Tu..widząc starszych ludzi biegających w deszczu tego typu wymówki nie maja racji bytu. Tak, wiec któregoś dnia po prostu założyłam buty i poszłam pobiegać..chociaż szczerze mówiąc nie nazwałabym tego biegiem, bo po 3 czy 4 min myślałam ze umrę . Dostałam takiej zadyszki, że nie mogłam odzyskać oddechu przez kolejne kilka minut.  Od zawsze kochałam sport. W dzieciństwie trenowałam gimnastykę artystyczną, woltyżerkę a nawet występowałam w cyrku (oj to była przygoda J), wiec nie muszę chyba pisać jaki potworny szok przeżyłam, że moja kondycja jest w tak opłakanym stanie. To doświadczenie maksymalnie mnie zmobilizowało, naprawdę nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że jest aż tak źle. Zawzięłam się i krok po kroku starałam się pokonać coraz większy dystans. Przy okazji szukałam ‘’grupy wsparcia’’ bo wiedziałam, że sama po jakimś czasie się zniechęcę. I tak okazało się, że koleżanka z pracy biega a do tego należy do klubu biegaczy, wiec do klubu dołączyłam i ja. Niesamowite jest to, że tu naprawdę nie ma ograniczeń wiekowych. Duńczycy biegają od najmłodszych lat. Kolejnym szokiem jaki przeżyłam był mój pierwszy zorganizowany bieg na 5 km, gdzie startowały nawet sześciolatki, a na tej samej imprezie były zawody dzieciaczków w wieku ok 3 lat w biegu na 2,5 km.
O tym, że wiek nie ma tu znaczenia świadczą również tłumy starszych osób ćwiczących na siłowni i zajęciach fitness. Tak wiem w Polsce też się już powoli to zmienia i starsze osoby przestają być tylko ‘’dziadkami’’ i ‘’babciami’’, ale również w tej kwestii jeszcze daleko nam do Danii.  Tu jest to zupełnie naturalne, że starsza pani biega, ćwiczy jogę i chodzi na zumbę. U nas nadal jest to mimo wszystko ewenement. Bardzo mnie to inspiruje. Podziwiam Duńczyków za tę energię życiową i radość z jaką podchodzą do sportu.
Ja sobie teraz nie wyobrażam życia bez biegania. Kultura sportu zaszczepiona w dzieciństwie procentuje, ale trzeba również zaznaczyć, że tu są naprawdę świetne warunki by biegać. Specjalne trasy rowerowo /biegowe, liczne imprezy sportowe i kluby fitness otwarte  praktycznie 24 godziny na dobę(!!!). No cóż nie pozostaje nic innego jak wskoczyć w buty i biec przed siebie. Do dzieła!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz