piątek, 12 lutego 2016


Raz Kotek był chory.........


Oj nie pamiętam, kiedy byłam aż tak chora..dosłownie nie byłam w stanie się ruszyć, dreszcze przeszywały całe moje ciało a z gardła wydobywał się chrypiący skrzek. W Polsce na 100% bym dostała zwolnienie lekarskie i receptę na co najmniej kilka leków.Tu lekarka kazała chorobę ''wyleżeć'' w ostateczności wziąć paracetamol. Fakt z trudem mogłam się poruszać, wiec od razu wylądowałam w łóżku..na szczęście mam całą apteczkę ''polskich specyfików''i zaczęłam leczyć się ''po swojemu'.
Oczywiście całe to chorowanie zaczęło się od mojego Malucha, który przyniósł ''to''świństwo" z przedszkola...cały weekend spędziłam przy jego łóżeczku, bo jednak z mamą najlepiej się śpi i gdy boli główka można się przytulić. W jego przypadku również lekarz stwierdził, że wystarczy paracetamol, a gdy zaczęłam dopytywać co podawać na potworny kaszel ..otrzymałam odpowiedź , ze cukierki halss. Nie powiem, mocno mnie to zdziwiło i jak już pisałam postanowiłam leczyć zarówno Młodego jak i siebie ''polskimi'' specyfikami czyli..syrop na kaszel, panadol, lek przeciw wirusowy, tamtuum verde a ja dawkowałam sobie gripex i cukierki na gardło.
W Danii na dziecko przysługuje tylko jeden dzień zwolnienia. Moim zdaniem i nie tylko (bo rozmawiałam z duńskimi mamami )to absurd, bo wiadomo, że dziecko po jednym dniu nagle cudownie nie ozdrowieje. I zaczyna się problem, kto zostanie z dzieckiem.

 Jest kilka opcji jak np 
  •  rodzice wezmą urlop (bo zwolnienia nie dostaną)
  • znajdą kogoś, kto zostanie z dzieckiem (co jest dość trudne bo dziadkowie prowadzą aktywny tryb życia i nawet jeśli nie pracują to mają inne zajęcia)  
  • puszczą niedoleczone dziecko do przedszkola-co wiąże się oczywiście z tym, że zaraża ono kolejne dzieci 
W Polsce też nagminne jest to, że do przedszkoli i szkół przychodzą niedoleczone dzieci i znam nawet przypadki, kiedy matka upierała się, że gęsty, zielony katar jest oznaką alergii a nie choroby. Ale prawdą jest, że rodzicowi przysługuje zwolnienie na dziecko a tu takiego przywileju nie ma :(
W Danii na ile się zdążyłam zorientować, zwolnienie można dostać tylko będąc w szpitalu. Mieliśmy okazje być w szpitalu bo Maluch miał wycinane migdałki i muszę przyznać, że sposób podejścia personelu zarówno do rodziców jak i małych pacjentów jest rewelacyjny. Jak tylko pojawiliśmy się na miejscu panie pielęgniarki dały Maluchowi laptopa z grami i zaprowadziły nas do specjalnego pokoju wypełnionego zabawkami. Nie miałam nawet czasu zacząć się stresować bo po kilku minutach przyszedł chirurg i krótko przedstawił nam przebieg operacji po czym zaprowadzili nas na salę operacyjną. Dla mnie bardzo ważne było to, że mogłam być z dzieckiem na sali operacyjnej podczas jego usypiania. Oszczędza to dużo stresu dziecku i rodzicom, choć o ile wiem w Polsce jest to nadal rzadko praktykowane. Na sali operacyjnej czekał już na nas miś Teodor (słodka, pluszowa maskotka)na którym pani pielęgniarka wytłumaczyła Maluchowi, co będzie pan doktor robił  i gdzie zrobi mały zastrzyk w rączkę. Tak, wiec zarówno wenflon jak i maskę tlenową dostawali obydwoje mój syn i miś Teodor. Teodor jest od tego momentu najlepszym przyjacielem mojego syna i nigdzie się bez niego nie ruszamy. Po zabiegu  pielęgniarka przyniosła lody (nie zbędne po wycięciu migdałków) i zaproponowała tygodniowe zwolnienie.
Nawet kilka dni po operacji jak dzwoniłam do szpitala, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku lekarz cierpliwie i dokładnie wszystko mi tłumaczył i wyjaśniał.
Mimo tych wszystkich doświadczeń trudno mi zrozumieć, dlaczego rodzicom nie przysługuje więcej niż jeden dzień na chore dziecko i czemu jak sami są chorzy również takiego otrzymać nie mogą. Ja żebym bardzo chciała to naprawdę nie jestem w stanie się ruszyć nie mówiąc już, że pozarażałabym z pewnością całe biuro. Szczęście w nieszczęściu, że mnie zmogło dopiero w czwartek...wiec liczę, że do poniedziałku wydobrzeje.
Kończąc już moje rozważania na temat choroby, każdemu życzę by spotkał tak cudowny personel jak myśmy mieli szpitalu, nikomu nie życzę takiej potwornej grypy jaka mnie dopadła... i wracam do łóżka :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz